Forum "Sztolnie" Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Zagadkowy tunel kolejowy Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
krwi
Gość





PostWysłany: Sob 21:09, 19 Wrz 2015 Powrót do góry

Mac napisał:
W temperaturze 7 st C Okres jego połowicznego rozpadu wynosi 5 godz.

Pojęcie połowicznego rozpadu stosuje się do izotopów promieniotwórczych.
Mac




Dołączył: 08 Wrz 2009
Posty: 191 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:12, 19 Wrz 2015 Powrót do góry

Człowieku, nie brnij, dalsza część cytatu z Konopskiego dotycząca tego tabunu:
"Zakłady były gotowe do niszczenia, ale nagła ofensywa Rosjan uniemożliwiła ten zamiar".

Twój cytat odnosi się do Iperytu.
Zobacz profil autora
Mac




Dołączył: 08 Wrz 2009
Posty: 191 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:14, 19 Wrz 2015 Powrót do góry

Poczytaj na początek raporty Helcomu, Opracowania z AMW, Konopskiego, a potem możemy rozmawiać.
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Sob 21:17, 19 Wrz 2015 Powrót do góry

Co ty nie powiesz ?Kolega Krwi słusznie zauważył :
Cytat:
Pojęcie połowicznego rozpadu stosuje się do izotopów promieniotwórczych.


A ty jak myślisz Mac ? jak się takim 'przeterminowanym tabunem ktoś sztachnie to będzie połowicznie martwy czy połowicznie żywy ?

BROŃ CHEMICZNA JEST ALBO TOKSYCZNA ALBO ZNEUTRALIZOWANA ! KONIEC I KROPKA!
Mac




Dołączył: 08 Wrz 2009
Posty: 191 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:30, 19 Wrz 2015 Powrót do góry

Brniesz, a jesteś, na nieznanych wodach i nie masz mapy:
" Tabun
W wodzie rozkłada się dobrze i jest mało odporny na działanie środowiska. W temperaturze 7 st C, okres jego połowicznego rozpadu wynosi około 5 godź.
W procesie hydrolizy powstają nietoksyczne estry kwasu fosforowego i cyjanowodór. Toksyczny cyjanowodór przekształcany jest stosunkowo łatwo w substancje nietoksyczne tj. kwas mrówkowy i jego sól sodową"

Andrulewicz, Wielgat, AMW 1997
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Sob 21:34, 19 Wrz 2015 Powrót do góry

Mam mapę kolego Mac Wink Twierdzisz że :
Cytat:
W wodzie rozkłada się dobrze i jest mało odporny na działanie środowiska. W temperaturze 7 st C, okres jego połowicznego rozpadu wynosi około 5 godź.


OK Twoje prawo . A jak to skomentujesz ? Małe utrudnienie nie mogą zamieścić linka Crying or Very sad ale dasz radę ! Wpisz- falszywy-bursztyn-ktory-pali-sie-w-dloniach


POŁOWICZNY ROZPAD ??? Laughing [/list]
Gość






PostWysłany: Sob 21:46, 19 Wrz 2015 Powrót do góry

Panie Mac miło jak zawsze było się z panem spierać merytorycznie .Za co dziękuję .To ludzie z tego forum osądzę kto z nas był bliżej prawdy a nie my Wink Na koniec mały rys historyczny (Dobranoc panu ,panie Mac Wink

Tabun (gelan, trylon-83, gaz GA) - nazwa handlowa dimetylamidocyjanidofosforanu etylu, fosforoorganicznego związku chemicznego stosowanego głównie jako bojowy środek trujący z grupy paralityczno-drgawkowych. Zgodnie z rezolucją ONZ nr 687 został zaklasyfikowany jako broń masowego rażenia. Jego produkcja jest pod ścisłą kontrolą, a składowanie zakazane przez Konwencję w Sprawie Broni Chemicznych z 1993 roku.

Oznaczenie GA było stosowane przez Niemców w czasie II wojny światowej. G – było skrótem grupy środków paraliżująco drgawkowych do których zaliczano m.in: sarin (GB), soman (GD) i cyklosarin (GF). Wspólną cechą wszystkich bojowych środków trujących z grupy G jest ich brązowa barwa, oraz to że są one w temperaturze pokojowej łatwo lotnymi cieczami.

Tabun po rozproszeniu go w formie aerozolu w powietrzu, np. z samolotu, opada szybko na dół, a powstające opary "ścielą" się, zalegając w zagłębieniach w ziemi. Wdychany poraża szybko układ nerwowy człowieka, co objawia się najpierw gwałtownymi drgawkami całego ciała i prowadzi do zgonu. Stężenie śmiertelne (LC50) wynosi dla ludzi 150 mg/m3.

Tabun został otrzymany przypadkowo w 1936 roku., przez niemieckiego chemika Gerharda Schradera, pracującego w firmie Bayer w Elberfeld nad zastosowaniem organicznych fosfin jako herbicydów i pestycydów. W czasie II wojny światowej Niemcy produkowali Tabun w zakładach w Brzegu Dolnym. Fabryka w Brzegu Dolnym była formalnie własnością Anorgana GmbH. Fabryka rozpoczęła produkcję na pełną skalę w 1942 roku. Po wyprodukowaniu ok. 12 000 ton tabunu została ona zbombardowana przez Armię Czerwoną i nie wznowiła już produkcji. Po wojnie resztki instalacji do produkcji tabunu zostały zarekwirowane i przewiezione w nieznane miejsce w ZSRR.

Produkcja bojowych środków trujących z serii G (paraliżująco-drgawkowych) została formalnie zabroniona na mocy umowy między ZSRR, USA i Wielką Brytanią. Powojenne niemieckie zapasy tabunu zostały komisyjnie zatopione w Atlantyku. Tabun jest najprostszym i najłatwiejszym w produkcji bojowym środkiem trującym z grupy G i dlatego kraje, które decydują się na rozpoczęcie tajnych programów tworzenia broni chemicznej, zazwyczaj zaczynają właśnie od niego.

Podejrzewa się, że tabun był stosowany w czasie wojny iracko-irańskiej.
Mac




Dołączył: 08 Wrz 2009
Posty: 191 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:47, 19 Wrz 2015 Powrót do góry

Nie muszę, chodzi Ci o biały fosfor stosowany w zapalających bombach lotniczych. Czy mam Tu w tym miejscu dawać Ci wykład które związki podlegają hydrolizie a które nie ?? Czy może jeszcze mamy dyskutować które z tych które podlegają hydrolizie są śmiertelnie groźne, a które nie i jakie są rodzaje iperytu, gdzie co w Bałtyku występuje. Proszę bardzo jestem otwarty, tylko może na priva, a nie w temacie tunelu. Mogę Ci nawet przekazać trochę materiałów poglądowych których nie znajdziesz w necie.

Co do połowicznego rozpadu, tak na szybko, wejdź na [link widoczny dla zalogowanych]

i poszukaj:
W praktyce oznacza to, że okres połowicznego rozpadu substancji czynnej środka ochrony roślin może zostać skrócony z kilkudziesięciu - kilkunastu dni do nawet kilkunastu - kilku godzin.

Jest to w chemii, jest.
Zobacz profil autora
MG
Gość





PostWysłany: Sob 22:53, 19 Wrz 2015 Powrót do góry

Zabijcie wszystkich, Bóg rozpozna swoich. Dajcie już spokój z tymi polemikami, czekajcie na rezultaty.
Lubichowo
Gość





PostWysłany: Czw 16:05, 08 Paź 2015 Powrót do góry

Pisze bo nie wiem gdzie to zamieścić. Dowiedziałem się że włodarze Wałbrzycha zamierzają odkrywców pociągu obciążyć kosztami akcji poszukiwawczej w tym wojska o ile we wskazanym miejscu nie będzie pociągu. Zgłoszenie ma być traktowane jako wprowadzenie w błąd organów państwowych , na podobnej zasadzie jak bezpodstawne wezwanie karetki, czy fałszywy alarm bombowy. CZY JEST TO MOŻLIWE ????
moozg




Dołączył: 05 Lip 2009
Posty: 97 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bielawa

PostWysłany: Sob 16:21, 10 Paź 2015 Powrót do góry

nie wiem czy jest możliwe - ale w takiej sytuacji odpowiedzialność powinni ponieść urzędnicy, którzy wydali takie decyzje bez wcześniejszych prób potwierdzenia czy coś tam może być.
Zobacz profil autora
stary




Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 144 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 17:01, 10 Paź 2015 Powrót do góry

Gość napisał powyżej:
"Podejrzewa się, że tabun był stosowany w czasie wojny iracko-irańskiej."
Krótko przed pierwszą wojną w zatoce byłem rok w Iraku i zaraz na początku sekuritas, który mnie zawoził do Kirkuku na tamtejszą policję w celu obejrzenia delikwenta przed wydaniem lokalnych dokumentów pobytowych powiedział mi, że w wojnie z Iranem używali samolotów agrolotniczych do rozpylania chemicznych środków bojowych przeciwko armii irańskiej. A rozmowa na ten temat zaczęła się w ten sposób, że przejeżdżaliśmy koło naszej siłowni stojącej przy Tygrysie, która spalała nasze mniej chodliwe frakcje naftowe i z jej komina unosiła się rzadka, sinawa mgiełka. Wtedy powiedziałem temu sekuritasowi, że za kilka lat miejscowi rolnicy albo ich dzieci poczują w kościach ten wanad i nikiel, który w tej mgiełce jest zawarty. Ale jemu się to skojarzyło zupełnie z czym innym: tak samo wyglądała mgiełka środka bojowego po rozpyleniu za samolotem, które były używane w powyższym celu.
Stary
Zobacz profil autora
dafrak




Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 8 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 20:14, 10 Paź 2015 Powrót do góry

Cytat:
Fabryka w Brzegu Dolnym była formalnie własnością Anorgana GmbH. Fabryka rozpoczęła produkcję na pełną skalę w 1942 roku. Po wyprodukowaniu ok. 12 000 ton tabunu została ona zbombardowana przez Armię Czerwoną i nie wznowiła już produkcji. Po wojnie resztki instalacji do produkcji tabunu zostały zarekwirowane i przewiezione w nieznane miejsce w ZSRR.


Niezupełnie. Historia jest dużo ciekawsza i jak sądzę większości czytelników znana. Zakłady w ówczesnym Dyhrenfurth zostały co prawda zajęte przez Sowietów, ale nie zdawali oni sobie sprawy z powagi sytuacji. W zakładach tych były spore zapasy tabunu oraz składników do jego produkcji. Podjęta została (udana) próba czasowego odbicia części zakładów i unieszkodliwienia zapasów oraz części składników.
Oddam głos generałowi von Ahlfenowi.

"Po śmierci na polu bitwy generała von Hirschfelda (Grupa Armijna „Heinrici"), najmłodszego generała wojsk lądowych, znanego z dowodzenia 17.
Dywizją w bitwie na przyczółku pod Puławami i w późniejszych walkach
w odwrocie, po szczęśliwym przybyciu za Odrę Sachsenheimera upatrzono
sobie najpierw na komendanta niegotowej jeszcze twierdzy Głogów. Ale stało się inaczej. Wezwany zupełnie niespodziewanie na początku lutego do
kwatery głównej 4. Armii Pancernej w Łażanach pod Świdnicą, otrzymał
tam równie pilne, co nadzwyczaj ważne zadanie, które w obliczu wyjątkowości celu ataku musiało się powieść, jeśli zamierzano uniknąć szkód o nieprzewidywalnych na razie rozmiarach. Do tej pory kilkakrotnie już piętnowano negatywne skutki występującej na najwyższym szczeblu
lekkomyślności w ocenie sytuacji na wschodzie. Tutaj wydany zbyt późno
alarm ewakuacyjny doprowadził do tego, że na łeb na szyję trzeba było
opuszczać zakłady chemiczne położone na północ od Odry, tuż przy północno- wschodnich krańcach Brzegu Dolnego (Dyhrenfurth) i zabrakło czasu na unieszkodliwienie określonych substancji. Hitler przychylił się do wielokrotnie udzielanej rady, by zrezygnować z użycia trujących gazów bojowych, przy czym generał oddziałów zadymiania Ochsner (zmarły po wojnie) wręcz go zaklinał, wskazując na skutki. Jednak ze względu na to, że jedno
z nieprzyjacielskich państw mogłoby rozpocząć wojnę z użyciem gazów
bojowych, nie można było całkowicie zrezygnować z produkowania określonych substancji o wyjątkowym, zaskakującym działaniu. Wytwarzany w Brzegu Dolnym gaz stanowił broń szczególną, nieznaną jeszcze w czasach I wojny światowej. Powstała ona w najściślejszej tajemnicy i pozostała nienaruszona
w tamtejszych zakładach. Poinformowanemu o tym i o wadze
zadania generałowi szef sztabu generalnego 4. Armii Pancernej, major sztabu generalnego Knüppel przedstawił rozkaz dopracowany w najmniejszych
szczegółach. Powrócimy do niego jeszcze, rozpatrując sporządzony później
przez generała Sachsenheimera, po zwiadzie terenowym, plan bojowy. Rozkaz
ten w najważniejszych punktach brzmiał następująco: odbicie zakładów
z zaskoczenia ma umożliwić grupie specjalistów, złożonej z 2 profesorów,
oficera obrony przeciwgazowej wojsk lądowych i 80 pracowników zakładów,
zniszczenie znajdujących się tam gazów trujących. Są one przechowywane
w podziemnych kadziach. Stamtąd gaz miał zostać przepompowany
przez znajdującą się w zakładach przepompownię i zakładowy rurociąg do
Odry. Wtedy stałby się nieszkodliwy i uległby zniszczeniu - bez groźby wykonania
przez nieprzyjacielskich ekspertów fachowej analizy. Wysadzenie
zbiorników byłoby natomiast niewystarczające, ponieważ tworzenie się osadów
nie wykluczyłoby możliwości przeprowadzenia fachowej analizy. Nie
przewidywano natomiast ani usunięcia, ani zniszczenia surowców przechowywanych
w 9 grupach bunkrów, ponieważ ich ilości były zbyt duże.
Zadania podzielono następująco: generał Sachsenheimer miał dowodzić
bitwą, zdobyć zakłady i zabezpieczać je tak długo, aż fachowcy przepompują
gaz do Odry. Za realizację zniszczenia gazu odpowiedzialni byli
obaj profesorowie. Tymczasem w kierunku południowych okolic Brzegu
Dolnego wyruszyły oddziały przeznaczone do przeprowadzenia operacji.
Prócz piechoty i artylerii do dyspozycji miano postawić następujące oddziały
wojsk specjalnych: po jednej kompanii strzelców spadochronowych
z Grupy Armii „Południe" i „Wisła", czyli sąsiadów Grupy Armii
„Środek" z lewej i z prawej, jedną-dwie baterie dział przeciwlotniczych
8,8 cm oraz 906. kompanię lekkich łodzi saperskich z 81 łodziami szturmowymi.
Zgodnie z planem dowództwa Grupy Armii natarcie miało się
rozpocząć tuż po świcie od mocnego, całkowicie zaskakującego ognia artylerii
na rozpoznane cele broni ciężkiej, po czym natychmiast do akcji
mieli wejść strzelcy spadochronowi i zająć teren fabryki.
Generał Sachsenheimer był innego zdania i z punktu widzenia prostej
oceny wroga miał zupełną słuszność. Nie było żadnych wątpliwości, że
wróg maszeruje szeroką drogą ze wschodu zaledwie 6 km na północ od
Brzegu Dolnego w kierunku Wołowa - Ścinawy z czołgami i wszelkimi
innymi rodzajami broni. Czyż nie można było mieć obaw, a właściwie
wręcz pewności, że skoki strzelców spadochronowych, które przecież nie
pozostaną niezauważone, bardzo szybko ostrzegą wroga i skłonią go do
błyskawicznego skierowania czołgów na Brzeg Dolny? Ponieważ szybkie
zajęcie fabryki stanowiło jedynie pierwszy akt operacji, tworzący warunki
do przeprowadzenia jej części technicznej, a to ona właśnie stanowiła akt
drugi i decydujący, niezbędnym zadaniem dowództwa było umożliwić realizację
owego drugiego aktu przez stabilną, dostatecznie długą ochronę
aż do zakończenia prac technicznych. Jeśli jednak ostrzeżony przedwcześnie
wróg skierowałby znaczniejsze siły pancerne w stronę Brzegu Dolnego,
dłuższa ochrona fabryki stanęłaby pod znakiem zapytania. Po przedstawieniu
tej opinii głównodowodzącemu 4. Armii Pancernej, generałowi
Graserowi, Sachsenheimer pospieszył nad Odrę w okolicach Brzegu
Dolnego, aby teraz, pod wielką presją czasu, osobiście obejrzeć i rozpoznać
teren operacji oraz przeprowadzić zwiad. Wymieszana tam z HJ jednostka
strzelców krajowych przedstawiała sytuację jako całkiem bezpieczną,
właściwie zbyt bezpieczną, jak się miało wkrótce okazać. Dwaj
znający teren oficerowie, którzy towarzyszyli generałowi Sachsenheimerowi,
zostali trafieni na wale nadodrzańskim, na skrzyżowaniu z drogą
prowadzącą do Głoskowa, z dwóch karabinów maszynowych, znajdujących
się na pozycji koło przystani promowej po drugiej stronie rzeki. Stojący
między oboma oficerami generał cudem nie odniósł żadnych ran
i pospiesznie sam kontynuował zwiad. Chroniony wysokim nasypem
w punkcie 104.6 mógł się dostatecznie dobrze rozejrzeć i wyciągnąć wnioski.
Wiadukt kolejowy został wysadzony tuż przy południowym brzegu
jedynie między dwoma filarami, nadawał się jednak wciąż dla strzelców.
Po pokonaniu krótkiego odcinka w wodzie po naszej stronie można więc
było użyć mostu do szybkiego przejścia przez rzekę. Aby osiągnąć efekt
zaskoczenia, musiało się to oczywiście odbyć w ciemnościach. Po drugiej
stronie na wale, tuż przy moście z lewej i prawej strony, na pozycjach stało
po jednej sztuce broni maszynowej. Do kolejnej obsadzonej przez wroga
pozycji koło majątku pod Kręskiem ziała 500-metrowa luka. Mając
przed oczami wysoki, dwutorowy nasyp, generał Sachsenheimer rozwinął
wizję, konieczną do tego, by uwierzyć w powodzenie przyszłej akcji. Linia
ta prowadzi szerokim łukiem wokół Brzegu Dolnego, gdzie z zamku dochodziły
zaśpiewy najwidoczniej pijanych czerwonoarmistów. Nie, to, co
dobiegało od strony zamku, śpiewem już nie było. To był coraz głośniejszy
ryk, wskazujący na rosnący stopień upojenia alkoholowego. Ów nasyp
kolejowy był nie tylko oddalony od miasta; odchodziła od niego do
zakładów bocznica. Był więc on „nicią Ariadny", sznurkiem, po którym
żołnierze, nieznający jeszcze terenu, mogli w ciemnościach szybko trafić
do celu ataku - zakładów chemicznych, przyjmując oczywiście, że uda się
z zaskoczenia rozbić nieprzyjacielski opór. W zaplanowanej na poczekaniu,
z udziałem obcych oddziałów operacji chodziło właśnie o takie szczególnie
proste rozwiązanie. Pozostaje tylko nadzieja, że Rosjanie dostatecznie
długo będą się oddawać w Brzegu Dolnym pijaństwu!
Z tą szybko podjętą decyzją generał w największym pośpiechu powrócił
do dowództwa 4. Armii Pancernej, nie czekając na wyniki zwiadu oraz rozpoznania
saperów i oddziałów przeciwlotniczych. Generał Griiser zaakceptował
ten prosty, oparty na licznych doświadczeniach bojowych plan, którego
główne założenie brzmiało: najważniejsze jest całkowite zaskoczenie.
Strzelcy spadochronowi, jak to przewidywał plan Grupy Armii, nie mogli
się więc ujawnić. Mieli być natomiast bardzo pożądaną ostatnią rezerwą.
Grupa Armii udzieliła na zapytanie swej zgody, o ile generał Sachsenheimer
przejmie całkowitą odpowiedzialność za powodzenie akcji!
Teraz przyszedł czas na opis szczegółów owego planu ataku, przy czym
przyda się rzut oka na mapę nr 4, a także mapę nr 3:
Natarcie koncentruje się tylko na jedynym kierunku: przez wiadukt kolejowy
i naprzód wzdłuż nasypu kolejowego. Oddziały pod dowództwem
majora Joosa, dowódcy pułku z dawnej 17. Dywizji Sachsenheimera, miały
w pierwszej kolejności zniszczyć oba rozpoznane działa po drugiej stronie
mostu kolejowego i przełamać dalszy nieprzyjacielski opór na drodze do zakładów.
Tuż za nimi, po zniszczeniu oporu wroga postępować miały: dywizjon
zabezpieczający przed miejscowością Warzeń, inna grupa z tym samym
zadaniem po obu stronach drogi Brzeg Dolny - Łukaszów. Uwzględniając
nieprzyjaciela znajdującego się na północ od Łukaszowa, przewidziano tu
znaczniejsze siły. Działa przeciwlotnicze miały wejść na pozycję na wschód,
zaraz za nasypem kolejowym, tak by lufy wyłoniły się zza korony nasypu
165 tuż przed otwarciem ognia, aby z całkowitego zaskoczenia skutecznie trafić
wroga, kim czy czymkolwiek by on był. Saperzy dysponujący znaczącą liczbą
81 łodzi szturmowych mogli się na różne sposoby przyczynić do powodzenia
akcji. O tym Sachsenheimer chciał jednak zdecydować dopiero po
ich wysłuchaniu. Po przedstawieniu całego planu generał udał się na pokładzie
Storcha do swojego oddziału. Jeszcze w dziennym świetle mógł tam porównać
saperską propozycję porucznika Róhriga w terenie z własnymi przemyśleniami:
były zgodne. Podczas gdy oddział 25 łodzi szturmowych był
przewidziany jako rezerwa dla dowództwa w pobliżu mostu kolejowego,
większa część kompanii w 30 minut po naszym przejściu przez ten most miała
zaatakować przez Odrę na południe od Brzegu Dolnego na 286. km rzeki
i na południowy zachód na 288. km, z podległą jej piechotą i pod ochroną
ognia jej ciężkiej broni, zamarkować znaczną szerokość frontu natarcia,
wprowadzając nieprzyjaciela w błąd, przede wszystkim jednak odwracając
jego uwagę od głównego uderzenia. Choć czasu było mało, udało się z powodzeniem
zakończyć rozwinięcie i wszystkie przygotowania. Przy wszystkich
ogólnych utrudnieniach, jakie niesie ze sobą operacja prowadzona na
łeb na szyję z udziałem obcych jednostek, korzyścią było to, że do wykonania
zadania generał Sachsenheimer otrzymał część swojego dawnego sztabu dywizji
i oddziału łącznościowego oraz oficerów z rezerwy dowodzenia jego
tworzonej właśnie na nowo 17. Dywizji.
O tym, że dokonana przez generała Sachsenheimera ocena sytuacji była
słuszna, a wydane przez niego rozporządzenia celowe, świadczy udany
przebieg operacji. Udało się utworzyć przyczółek zabezpieczający operację,
tak jakby była ona od dawna przygotowywana. Major Joos ze swoimi
oddziałami uderzeniowymi niemal bezgłośnie pokonał oba stanowiska
maszynowe przy moście kolejowym. Zadziwiająco szybko dotarto do
miejsc przewidzianych do zabezpieczenia. Nigdzie nie natrafiono na
znaczniejsze siły wroga, a już na pewno nie w zamku w Brzegu Dolnym,
gdzie nieprzyjaciel najwyraźniej w dalszym ciągu oddawał się konsumpcji
wódek i win. Zaledwie 65 minut od rozpoczęcia akcji do zakładów została
wprowadzona „grupa techniczna", która miała rozpocząć w zasadzie
najważniejszą część przedsięwzięcia. Prace postępowały naprzód znacznie
szybciej, niż obliczano, ponieważ przepompownia oraz wszystkie inne
ważne urządzenia były w pełni gotowe do użycia. Szybki meldunek o zakończeniu
prac zaskoczył Grupę Armii. Schórner zdalnie obciążył Sachsenheimera
odpowiedzialnością za całkowite opróżnienie pojemników
z gazem. Ten jednak odmówił sporządzenia takiego meldunku. Zamiast
tego udał się do zakładów, gdzie polecił obu profesorom podpisać tekst
podany przez Grupę Armii, w sposób pełny potwierdzający prawidłowe
z fachowego punktu widzenia, całkowite wypompowanie gazu.

Co dalej działo się na froncie przyczółka? Jakie działania podjął nieprzyjaciel?
Dopiero między 13.00 a 15.00 wróg w odstępach czasowych przedostał
się z północy (Zatorze) z większą liczbą czołgów (łącznie około 18).
Nasze zabezpieczenia w porę otrzymały właściwe informacje pochodzące ze
zwiadu o charakterze uderzeniowym. Poza tym sprawdziło się zastosowanie
większej liczby oddziałów niszczycieli czołgów (z Panzerfaustami). Bo
przecież na początku nie było pewne, czy uda się w porę przenieść ciężkie
działa przeciwpancerne na wschodni brzeg. Na północy odparto więc
wszystkie nieprzyjacielskie czołgi. Znajdujące się na zamaskowanej pozycji
na własnym, południowym brzegu, obok mostu kolejowego działo przeciwlotnicze
wkroczyło do boju tylko raz, ale z decydującym skutkiem. Późnym
popołudniem, tuż przed zapadnięciem zmroku 7-8 rosyjskich czołgów zaatakowało
z majątku na południe od Kreska w lewo nasyp kolejowy. Jeśli
udałoby się im go zająć, odcięta zostałaby droga znajdujących się jeszcze na
przyczółku i w zakładach oddziałów z personelem technicznym. Te niczego
niepodejrzewające czołgi były nadzwyczaj ważnym celem dla stojącego
w ukryciu działa przeciwlotniczego. Dopiero teraz wykręcono lawety działa,
wystawiono lufy tuż nad górną krawędź nadodrzanskiego wału, szybko
wycelowano - a potem czerwono-żółte języki ognia wystrzeliły z luf z głośnym
hukiem. Przy tak niewielkiej odległości, wynoszącej zaledwie 750 metrów, wystrzał i uderzenie nastąpiły niemal niezauważalnie po sobie. Nieszczęsne
rosyjskie czołgi zbierały się do wjazdu na nasyp kolejowy, który
zaczęły już „na wszelki wypadek" ostrzeliwać. I wtedy z boku w najprawdziwszym
znaczeniu wyrażenia „jak grom z jasnego nieba" uderzyła w nich
śmierć i zniszczenie, a oni nie mogli się bronić. Według generała Sachsenheimera,
naocznego świadka tej bardzo krótkiej potyczki, odstrzelono
6 czołgów, z których część natychmiast spłonęła. Ten sukces w takim stopniu
sparaliżował przedsiębiorczego ducha tamtejszego nieprzyjacielskiego
dowództwa, że nie zaatakowało ani z tego, ani z żadnego innego miejsca.
Zadecydowało to o losach ewakuacji przyczółka i zakładów, na które potrzeba
było jeszcze kilku nocnych godzin. Nad wypełniającą dowództwo
i oddział radością z sukcesu, z realizacji bardzo ważnego zadania, zawisł
jednak cień. Trzeba było podjąć pewne środki pomocnicze na wypadek,
gdyby zawiodła przepompownia lub rurociąg, to znaczy, gdyby nie dało się
wypompować gazu tak, jak zaplanowano. Polegały one na tym, że saperzy
na niektórych kadziach umieścili profilaktycznie ładunki wybuchowe. Kilku
z nich dostało się przy tym w strumień gazu, przez co stracili wzrok. Całe
szczęście, kilka dni później, po przeprowadzonym wkrótce fachowym leczeniu
w szpitalu wojskowym odzyskali zdrowie.
Późnym popołudniem nadszedł rozkaz opuszczenia przyczółka, po
otrzymaniu przez Grupę Armii radiowego meldunku od generała Sachsenheimera
o podpisaniu przez profesorów pisma o skutecznym unieszkodliwieniu
gazu. Opuszczenie obiektu i przejście przez Odrę powiodło się zgodnie
z planem. Zabrano wszystkich rannych i kilku zabitych, których życie
pochłonęła niestety ta walka. Jeszcze słowo na temat strzelców spadochronowych.
Nie przybyli z sąsiednich Grup Armii. Dobrze więc, że generał
Sachsenheimer wcale nie chciał ich użyć do rozpoczęcia ataku. W przeciwnym razie ich brak mógłby postawić oddziały w trudnej sytuacji."

Przepraszam za lekki off-topic.
Zobacz profil autora
qr65




Dołączył: 30 Wrz 2015
Posty: 15 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 22:19, 10 Paź 2015 Powrót do góry

A ja wroce do tematu ,,Zagadkowy tunel kolejowy" bo mam pytanie do zwolennikow 60-ego kilometra. Czy to chodzi o miejsce zaznaczone na mapie? Bo tylko tutaj jest tak duza niezgodnosc z tym co jest w terenie teraz. Nie ma na calej mapie nic innego i ciekawszego. Mozna tez to miejsce poogladac z poziomu terenu w Google Earth, bo obok jest droga. Oni tez tam byli i akurat zlapali jakis przejezdzajacy pociag.
Nie wiem jak wkleic kmz wiec w qr-ze sa namiary na to miejsce.
[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Slaworow
Administrator



Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 3208 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław - Oder Vorstadt

PostWysłany: Wto 9:06, 13 Paź 2015 Powrót do góry

Jest kilku chętnych na przelecenie się z georadarem po terenie ukrycia złotego pociągu, a wśród nich DTH. Paweł, ale przecież twierdziłeś, że tam nic nie ma?

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)