Forum "Sztolnie" Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 [Sędziszowa] Góra Wielisławka - skarby Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Slaworow
Administrator



Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 3208 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław - Oder Vorstadt

PostWysłany: Czw 16:07, 23 Wrz 2010 Powrót do góry

Sędziszowa. Strażnicy skarbów


Polska Gazeta Wrocławska Piotr Kanikowski
2005-11-01 00:00:00 , Aktualizacja 2010-05-19 10:55:53


Okolice Sędziszowej rozkopują poszukiwacze skarbów. Wkrótce mogą wyprzeć ich turyści. Wieś położona u stóp Wielisławki ma szansę stać się jedną z największych atrakcji Dolnego Śląska.

Według licznych relacji, w sztolniach pod Wielisławką Niemcy ukryli 7 ton wrocławskiego złota. Eksploratorzy ze Złotoryi próbują dogłębnie zbadać i udostępnić do zwiedzania najdłuższą z nich. Z Andrzejem Kowalskim i Waldemarem Chabiorem ze Złotoryjskiego Towarzystwa Tradycji Górniczych wczołgujemy się w niepozorną ciasną jamę na zboczu Wielisławki. Po dwóch metrach korytarz rozszerza się, można stanąć na nogi. Wydrążony w litej skale chodnik prowadzi do dużej komnaty, a następnie rozgałęzia się w pięciu kierunkach. Każdy z tych korytarzy ma dodatkowe odnogi. To prawdziwy labirynt, liczący co najmniej
150 metrów.

Metrowy dół wykopany tuż za wejściem świadczy o tym, że całkiem niedawno ktoś czegoś tu szukał - najpewniej siedmiu ton wrocławskiego złota wywiezionego pod koniec wojny przez hitlerowców. Ślad po tamtym konwoju urywa się właśnie gdzieś między Złotoryją a Jelenią Górą. Rdzenni mieszkańcy Sędziszowej opowiadali, że w tym czasie Niemcy otoczyli Wielisławkę kordonem żołnierzy, zabronili cywilom zbliżać się do góry i ukryli coś w jej wnętrzu. Ta legenda ściąga do wsi zastępy eksploratorów, którzy rozkopują zbocza i na dziko penetrują historyczne sztolnie złota i srebra.

- Ze trzy lata temu przyjechali goście autem na niemieckich rejestracjach - opowiada jeden z mieszkańców. - Jak się zmierzchało, zabierali się do kopania. Trzy tygodnie drążyli. Został po nich 12 metrowy dół. Czort wie, czy coś znaleźli, czy wyjechali z niczym.

We wsi do dzisiaj śmieją się z grupy studentów, która wynajęła ciągnik, by rozkopać szczyt góry. Byli pewni, że znajdą złoto. Nic nie znaleźli.

Na wzgórzu aż roi się od śladów po poszukiwaczach skarbów: dołów, dołków, stert wyrzuconej na wierzch ziemi. Nie zniechęca ich czarna legenda o strażnikach, którzy z polecenia SS do dzisiaj pilnują niemieckich tajemnic, nie wahając się uśmiercać zbyt dociekliwych eksploratorów.

Mieszkańcy Sędziszowej twierdzą, że to nie bujdy. Boją się jednak głośno mnówić o swoich spostrzeżeniach. Pamiętają tajemniczą historię Herberta Klosego, kapitana wrocławskiej policji, który na przełomie 1944 i 1945 roku uczestniczył w ukrywaniu skarbu. Po wojnie zamieszkał właśnie w Sędziszowej. Zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach, a jego syn rzekomo popełnił samobójstwo...

Andrzeja Kowalskiego i Waldemara Chabiora fascynują te zagadki, przede wszystkim chcą jednak udostępnić turystom relikty górnictwa. Od XVI wieku w sztolniach pod Wielisławką wydobywano złoto i srebro. Jak mówi geolog Krzysztof Maciejak, było to jedno z bogatszych złóż w Polsce. - Zawartość złota dochodziła do 18 gram na tonę. To bardzo dużo - mówi Maciejak.

Złotoryjskie Towarzystwo Tradycji Górniczych planuje dogłębnie spenetrować sztolnię, poszerzyć wejście, zbudować parking, most przez Kaczawę i schody dla turystów. Zdaniem prezesa Andrzeja Kowalskiego, miejsce, które znali dotąd wyłącznie poszukiwacze skarbów, może stać się jedną z największych atrakcji regionu.


Informacje: Złotoryjskie Towarzystwo Tradycji Górniczych, Złotoryja, al. Miła 1, tel. 0-76 878 39 66.

[link widoczny dla zalogowanych]



Obowiązkowy na każdym szanującym się forum temat o legendarnych skarbach ukrytych w Wielisławce i okolicy Sędziszowej czas zacząć Smile

Odsyłam też do tematu:
[Foum] Sztolnie w Wielisławce


Ostatnio zmieniony przez Slaworow dnia Czw 16:09, 23 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Slaworow
Administrator



Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 3208 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław - Oder Vorstadt

PostWysłany: Nie 12:59, 17 Paź 2010 Powrót do góry

U podnóża góry, nad Kaczawą stoi młyn, zwany "Górskim". Nad wejściem głównego budynku z 1827 r. (data w kluczu portalu) – kartusz z kołem młyńskim trzymanym przez lwy. Przed wojną również i tu była gospoda. Nieco poniżej młyna, nad rzeką (na pr. brzegu) widnieje otwór sztolni (widać go dobrze z szosy, prowadzącej lewym brzegiem). Sztolnię wydrążono już w innych skałach – ciemnoszarych sylurskich łupkach grafitowych, na które wylała się lawa, budująca Wielisławkę. Sztolnia (b. ciasna, z zawałami) ma ok. 100 m długości i doprowadza do kontaktu łupków z porfirami. O jej historii niewiele wiadomo. W 1403 r. Urząd Górniczy w Świdnicy wydał przywilej górniczy dotyczący Sędziszowej dla Piotra z Reyn, mieszczanina z Pragi. Nie wiemy, czy już wtedy prowadzono w tym miejscu roboty, natomiast w XVI i XVII w. eksploatowano tu niewielkie pierwotne złoże złota i srebra, występujących z pirytem. Analizy wykazały tu stosunkowo dużą zawartość kruszców: na tonę skały 18 g złota i 64 g srebra. W pobliżu znajdują się jeszcze inne, na ogół pozawalane sztolnie i szyby.

Sztolnie pod Wielisławką od dawna zapładniały ludzką fantazję. Opublikowano sporo fantastycznych teorii o ich naturalnym powstaniu – pisano o jaskini szczelinowej lub wręcz o "otworach inhalacyjnych" (?) wulkanu, mających połączenie ze sobą, ze sztolnią dostępną z podziemi młyna, z wielką próżnią wewnątrz góry i wreszcie z kraterem wulkanu. Ten ostatni miał nawet służyć jako podziemna droga ucieczkowa z zamku na szczycie. Jeszcze bardziej ekscytujące są opowieści o tym, że jedna ze sztolni jest prawdopodobnym miejscem ukrycia na przełomie 1944 i 1945 r. ogromnego depozytu złota z wrocławskich banków, wywiezionego przed zamknięciem pierścienia oblężenia wokół Festung Breslau. Mówi się o wwożonych tu przez Niemców skrzyniach, o wybuchu maskującym miejsce ich ukrycia i o pozostałym tu Niemcu, który po dziś dzień pilnuje skarbu... Czy jest w tym, choć ziarno prawdy – nie wiadomo, w każdym razie należy przestrzec przed podejmowaniem ryzykownych prób amatorskich poszukiwań złota.


Źródło: [link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Slaworow
Administrator



Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 3208 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław - Oder Vorstadt

PostWysłany: Nie 13:02, 17 Paź 2010 Powrót do góry

Czy weterynarz strzegł skarbu pod Wielisławką? Gdzie się podziało 7 ton złota?

Image
Piotr Kanikowski
2010-09-10 12:30:43, aktualizacja: 2010-09-10 12:42:15

Kapitan policji Herbert Klose nie wyjechał po wojnie jak inni Niemcy. Z fałszywymi papierami ukrywał się we wsi za Złotoryją. Czy jako agent Wehrwolfu strzegł jednej z największych tajemnic Dolnego Śląska?

Pierwszy śnieg lepił się do kół wojskowych ciężarówek, które wyjechały z Festung Breslau i autostradą zmierzały w kierunku Złotoryi. Pod plandekami leżały drewniane i metalowe skrzynie ze złotem. Na tylnym siedzeniu osobowego auta otwierającego kolumnę dopalał papierosa późniejszy weterynarz z Sędziszowej Herbert Klose. Wtedy jeszcze nosił mundur oficera wrocławskiej policji, zamiast beretu i wyświeconej
marynarki, w której sfilmowała go telewizja, kręcąc trzydzieści lat po wojnie dokument: Kim jesteś, kapitanie?.

Był koniec 1944 roku albo może już początek 1945 roku - relacje są rozbieżne. Na pewno od kilku tygodni Wrocław szykował się do oblężenia. Ulicami pędzono bydło do rzeźni, a na murach rozwieszano apele do ludności, by składała w bankowych depozytach wszystkie rodzinne kosztowności. Pieniądze, biżuteria, złoto, papiery wartościowe miały zostać ukryte i po wojnie zwrócone właścicielom.

Część wrocławian zakopała swe skarby w ogródkach, ale wielu ufnie oddało je w opiekę państwu, otrzymując w zamian stosowne poświadczenie, na podstawie którego w spokojniejszych czasach planowali wszystko odzyskać.

Na krótko przed sowieckim natarciem kosztowności złożone przez wrocławian oraz papiery wartościowe i złoto z banków zapakowano w 23 skrzynie i złożono pod strażą w gmachu prezydium policji. W ścisłej tajemnicy Niemcy spenetrowali niezajętą przez Rosjan część Śląska i sporządzili listę miejsc, w których skarb mógłby bezpiecznie czekać na ostateczny tryumf III Rzeszy. Misję wyszukiwania skrytek i ukrycia wrocławskiego depozytu powierzono czterem zaufanym oficerom, w tym standartenführerowi SS Egonowi Ollenhauerowi oraz hauptmannowi Herbertowi Klosemu.

Niemcy planowali wywieźć skrzynie samolotem, ale tuż po starcie maszyna została ostrzelana i pilot musiał zawrócić na lotnisko. Część ładunku została na pokładzie, resztę przewieziono z powrotem do piwnic prezydium policji we Wrocławiu, skąd wczesnym rankiem załadowano je znów na ciężarówki i konwój ze złotem wyruszył w kierunku Jeleniej Góry. Z autostrady samochody zjechały w rejonie Złotoryi, przejechały przez miasto, ale 10 kilometrów dalej, gdzieś w rejonie Nowego Kościoła, ślad po transporcie się urwał.

Po wojnie Herbert Klose nie wyjechał na Zachód jak inni Niemcy. Ściągnął mundur, ożenił się ze znajomą z Sędziszowej i zamieszkał w dużym gospodarstwie rolnym u podnóży góry Wielisławka, trzy kilometry od Nowego Kościoła. Wśród miejscowych uchodził za weterynarza. Gdy w 1953 roku aresztowała go bezpieka, miał przy sobie fotokopię dokumentu uprawniającego go do wykonywania zawodu weterynarza. Według śledczych, którzy go przesłuchiwali, papier został sfałszowany - był to fotomontaż, mający ułatwić kapitanowi wtopienie się w tłum zwyczajnych autochtonów.

W wydanej 19 lat temu książce Tańcząc na wulkanie Stanisław Stolarczyk i Anna Sukmanowska cytują materiały, które udostępnił im Urząd Ochrony Państwa. Jest tam uwaga o niewyjaśnionej do końca przeszłości Herberta Klosego. Wiadomo o nim tyle, że w czasie wojny służył w SS Schutzpolizei na terenie Francji i Belgii, a do Wrocławia trafił w 1942 roku z Katowic. Kontrwywiad zdobył materiały, z których wynikało, że po kapitulacji Abwehra mianowała go szefem grupy dywersyjno-sabotażowej na teren powiatu złotoryjskiego. Ta grupa to część legendarnego Wehrwolfu, a do jej zadań należała m.in. ochrona ukrytego gdzieś na Dolnym Śląsku depozytu.

To Klose, zaskoczony i przestraszony zatrzymaniem, opowiedział śledczym o wrocławskim złocie. Wymienił też siedem skrytek, które wytypowano do jego ukrycia. Na liście, rozpalającej wyobraźnię poszukiwaczy skarbów, są Śnieżka, Cieplice, Ostrzyca, Ślęża, zamek Grodziec, podziemia Twierdzy Kłodzkiej i góra Wielisławka - ta sama, pod którą hauptmann po wojnie grał rolę wiejskiego weterynarza.

Według jego relacji, dowodzony przez Egona Ollenhauera konwój zdołał dotrzeć aż do Karpacza. Tam skrzynie przeładowano na sanie i wyruszono w góry, drogą na Śnieżkę. Oficerowie jechali konno w kierunku schroniska Samotnia nad Małym Stawem. Klose twierdzi, że nim dojechali na miejsce, spadł z konia i na dłuższy czas stracił przytomność. Pamięta tylko kamień przy wodospadzie, na którym siedział
z Ollenhauerem i jeszcze jednym oficerem, kapitanem Seifertem.

Historię hauptmanna potraktowano nieufnie, podejrzewając, że stary lis - swego czasu jeden z najbardziej zaufanych ludzi we wrocławskiej policji - próbuje zwodzić i mylić tropy. Skarbu pod Śnieżką nie odnaleziono. Jeszcze przed śmiercią, Herberta Klosego odszukali w Sędziszowej dziennikarze wrocławskiego ośrodka TVP Dionizy Sidorski i Adam Wielowieyski. Powstał z tego dokument Kim jesteś, kapitanie?, w którym stary, siedemdziesięcioletni człowiek raz jeszcze podejmuje próbę wywiedzenia wszystkich w pole.

Po polsku mówi dobrze, choć czasami niewyraźnie. Z rzadka patrzy prosto w kamerę, jakby bał się, że mądre, wciąż przenikliwe mimo wieku oczy mogą go zdradzić. Przed dziennikarzami gra prostego weterynarza, który przypadkiem otarł się o misję Ollenhauera. Zaprzecza, że służył w policji - twierdzi, jakoby był kapitanem Wehrmachtu i doglądał wojskowych koni. Gdy konie poszły do rzeźni, zwerbowano go do specjalnej akcji: dwie noce strzegł tajemniczych skrzyń złożonych w siedzibie prezydium policji.

- Z początku my nie wiedzieli, co tam jest - zapewnia. Egona Ollenhauera, który dowodził akcją, nazywa Wilkiem (Wolf). Twierdzi, że nie znał go bliżej i nic o nim nie wie. Nie wie nawet, w jakiej formacji służył, bo standartenführer nosił na zmianę mundury oficera SS i Wehrmachtu.

- Każdy się jego bał. To straszny człowiek był - Klose podnosi wzrok przed kamerą. Ollenhauer zabronił im nawet zbliżać się do skrzyń. Ale kapitana ciekawiło, czego pilnuje. Którejś nocy spróbował dźwignąć jedną z nich. Nie dał rady, tak była ciężka. Zarówno przy załadunku skrzyń, jak i ich rozładunku w Karpaczu wojskowym mieli pomagać cywile, jeńcy wojenni. Według Herberta Klosego wszyscy zostali rozstrzelani. Ollenhauer dbał, by nie zostawiać zbyt wielu świadków. Jeśli hauptmann przeżył, to znaczy, że standartenführer nie tylko mu ufał, ale też potrzebował takiego człowieka do kolejnej misji. Albo kapitan naprawdę spadł z konia i nic o kryjówce nie widział.

Mieszkańcy Sędziszowej, gdzie Herbert Klose zamieszkał po wojnie, napatrzyli się już na poszukiwaczy skarbów. Od czasu opublikowania książki Tańcząc na wulkanie legenda wrocławskiego złota ściąga pod Wielisławkę zastępy eksploratorów, którzy snują się po okolicy z wykrywaczami metalu, rozkopują zbocza góry i zapuszczają się w czeluści starych kopalń.

Przypuszczają, że jeśli staremu weterynarzowi rzeczywiście powierzono misję pilnowania złota, to nie mogło być ono ukryte daleko od jego domu. Za potwierdzenie mają przytoczone przez Stolarczyka i Sukmanowską relacje rdzennych mieszkańców wsi, że pod koniec wojny Niemcy zwozili tutaj różnorodny sprzęt i coś zakopywali. Wojsko otoczyło Wielisławkę i nie pozwalało cywilom zbliżyć się do góry, póki nie zabezpieczono skrytek.

Przez kilkanaście ostatnich lat wzgórze zostało spenetrowane tak dokładnie, jak rzadko które miejsce w Sudetach. Roi się na nim od dołów, dołków, stert wyrzuconej na wierzch ziemi. Niektóre jamy mają metr lub półtora głębokości, inne wchodzą w ziemię na kilka metrów. Jak ten dwunastometrowy dół, pamiątka po ludziach, którzy przyjechali samochodem na niemieckich blachach. Nocą zabrali się do kopania. Schodząc coraz niżej, zakładali szalunek z desek, by ziemia nie posypała im się na głowy.

Jedni ryją w Wielisławce ukradkiem, inni próbują szczęścia w biały dzień. Mieszkańcy Sędziszowej opowiadają, jak kilka lat temu przyjechała grupa studentów. Wynajęli we wsi ciągnik z koparką i wjechali nim na szczyt. Byli pewni, że zostaną milionerami. Nic nie znaleźli.

Gdzie jeszcze może być złoto z Wrocławia? Najpopularniejsza z hipotez prowadzi w rejon Śnieżki, w dolinę Białego Jaru. W dziewiętnastym wieku była tam kopalnia z dwiema sztolniami, które idealnie nadawały się na skrytkę i były wystarczająco szerokie, by wprowadzić do nich sanie.

Na liście przygotowanej przez Klosego i Ollenhauera były też Ostrzyca i zamek Grodziec - podówczas rezydencja hrabiego von Dirksena, byłego ambasadora III Rzeszy w Londynie, Tokio i Moskwie. Oba miejsca znajdują się w powiecie złotoryjskim, bardzo blisko Sędziszowej.

Mało prawdopodobne, aby konwój skierował się na Ślężę. Wprawdzie Klose brał tę górę pod uwagę przy typowaniu skrytek, ale w zeznaniach złożonych w Urzędzie Bezpieczeństwa zaznaczył, że wierzchołek był już obsadzony przez niemieckie wojsko. W takich warunkach ciężko byłoby cokolwiek ukryć na Ślęży. Ollenhauer i Klose myśleli też o Cieplicach. Mógł się do tego nadawać na przykład dawny pałac Schaffgotschów. Listę potencjalnych kryjówek zamyka Twierdza Kłodzka. Te miejsca rozpalają wyobraźnię poszukiwaczy z wykrywaczami metalu. Gdyby któryś trafił na skrytkę, byłoby o tym głośno. A nie jest.

Gdzieś w Sudetach do dzisiaj leży więc siedem ton złota. A weterynarz z Sędziszowej tryumfuje zza grobu: tyle razy mylił tropy, że odnalezienie skarbu graniczy z cudem.


Źródło: [link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Slaworow
Administrator



Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 3208 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław - Oder Vorstadt

PostWysłany: Nie 14:07, 17 Paź 2010 Powrót do góry

Wacław Dominik - Tajemnica Kapitana
Odkrywca nr 10 (październik) 2004, s. 13 - 14


[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]

Kod:
http://img408.imageshack.us/img408/1089/o20041013.jpg
http://img229.imageshack.us/img229/6476/o20041014.jpg
Zobacz profil autora
Slaworow
Administrator



Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 3208 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław - Oder Vorstadt

PostWysłany: Nie 14:26, 17 Paź 2010 Powrót do góry

Łukasz Orlicki - "Figurant" operacji o kryptonimie "Baza"
Odkrywca nr 9 (wrzesień) 2004, s. 15 - 17


[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]

Kod:
http://img37.imagefra.me/f377ah/slaworow/tagkp12am_03cf974.jpg
http://img37.imagefra.me/f377ah/slaworow/tagkp12bm_5885082.jpg
http://img38.imagefra.me/f387ah/slaworow/tagkp12cm_dabe5a2.jpg




Łukasz Orlicki - "Figurant" operacji o kryptonimie "Baza" (cz. 2)
Odkrywca nr 10 (październik) 2004, s. 10 - 12


[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]

Kod:
http://img691.imageshack.us/img691/2458/o20041010.jpg
http://img836.imageshack.us/img836/1618/o20041011.jpg
http://img146.imageshack.us/img146/8216/o20041012.jpg
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)